czwartek, 9 września 2010

Prawa strona

Ch. zdobyl sie na wyznanie.
Mysli o mnie czesto, niemalze bez przerwy. I czuje to - uwaga! - prawa strona glowy!
Opanowalam jego prawa polowke i ma wrazenie, ze zamieszkalam tam na stale.

To komplement, prawda?
Tylko co z ta prawa polkula? Ja tesknote odczuwam zoladkiem... A Wy?

czwartek, 2 września 2010

Strach

Jestem przerazona.
Wiem, ze wiekszosc z Was postrzega mnie jako dzielna, silna babke, przed ktora swiat stoi otworem.
Moze stoi, moze nie... ale ja sie cholernie tego swiata boje.
Moja przeprowadzka do Anglii staje mi kolkiem w gardle i dusi ze strachu, ze cos sie nie uda, pojdzie nie tak.
Boje sie do tego stopnia, ze nie potrafie juz racjonalnie myslec. Nie wiem, od czego zaczac i w co rece wlozyc.
CV najpierw? A moze asekuracja, w razie, gdyby Ch. w ostatniej chwili zmienil zdanie i nagle stwierdzil, ze wcale ze mna mieszkac nie chce? Po co aplikowac o prace w jego miescie wowczas?
Przeprowadzke juz zorganizowalam. Co, jesli bede musiala ja odwolac?
Co, jesli nie znajde szybko pracy? A oszczednosci rozplyna sie w przeciagu dwoch miesiecy?
Nie spie, nie jem, nie potrafie sie juz nawet cieszyc. I nawet rozplakac sie nie potrafie, choc zapewne to by na chwile pomoglo.
Niech mnie ktos przytuli, bo ja oszaleje!

Na jagody!

Pozne lato w pelni. Po kilku tygodniach paskudnego zimna i deszczu wreszcie zza chmur wyjrzalo slonce.
Ivka nareszcie przeprosila sie z Alpami (po mojej ostatniej wyprawie wszystko, co pochyle, zdawalo sie obrzydliwoscia byc) i w gory poszla.
Na jagody!

Spacer z zalozenia dwugodzinny zajal godzin ponad cztery. Bo te nieszczesne jagody wabily spod krzaczkow, nie pozwalajac mi ruszyc sie z pol jagodowych na krok. Jadlam, jadlam i jadlam, i nic w jedzeniu powstrzymac mnie nie moglo.
W domu nawet sie nie zdziwilam po spojrzeniu w lustro, ze cala wygladalam jak wielka jagoda, umorusana na purpurowo od stop do glow.
Technika moja zbierania jagod do pudelka byla zalosna. Ale jaka smaczna!
Dwa owoce do buzi, jeden do pojemnika... trzy do ust, jedna na dno...
W koncu pudelko sie zapelnilo, a ja przysieglam solennie zawsze od przydroznych handlarzy jagody kupowac. W krzyzu mi szczekalo, w oczach mienilo na fioletowo-zielono, juz nie mowiac o pajaku, ktoremu najprawdopodobniej w spacerze po krzaczkach jagodowych przeszkodzilam i w odwecie uzarl mnie w posladek!

Ale, ale - warto bylo:



Wiec od wczoraj zajadam sie nalesnikami z jagodami, owsianka z jagodami, koktajlem jagodowym, samymi jagodami... Pycha!