Jestem przerazona.
Wiem, ze wiekszosc z Was postrzega mnie jako dzielna, silna babke, przed ktora swiat stoi otworem.
Moze stoi, moze nie... ale ja sie cholernie tego swiata boje.
Moja przeprowadzka do Anglii staje mi kolkiem w gardle i dusi ze strachu, ze cos sie nie uda, pojdzie nie tak.
Boje sie do tego stopnia, ze nie potrafie juz racjonalnie myslec. Nie wiem, od czego zaczac i w co rece wlozyc.
CV najpierw? A moze asekuracja, w razie, gdyby Ch. w ostatniej chwili zmienil zdanie i nagle stwierdzil, ze wcale ze mna mieszkac nie chce? Po co aplikowac o prace w jego miescie wowczas?
Przeprowadzke juz zorganizowalam. Co, jesli bede musiala ja odwolac?
Co, jesli nie znajde szybko pracy? A oszczednosci rozplyna sie w przeciagu dwoch miesiecy?
Nie spie, nie jem, nie potrafie sie juz nawet cieszyc. I nawet rozplakac sie nie potrafie, choc zapewne to by na chwile pomoglo.
Niech mnie ktos przytuli, bo ja oszaleje!